Ta strona wykorzystuje ciasteczka ("cookies") w celu zapewnienia maksymalnej wygody w korzystaniu z naszego serwisu. Czy wyrażasz na to zgodę?

Czytaj więcej

Wyjście do kina i dyskusja nad filmem „Palacz zwłok” Juraja Herza

O  „Palaczu zwłok” (1969)-czechosłowackim filmie Juraja Herza napisano już chyba wszystko – że to arcydzieło kina europejskiego, filmowa alegoria  systemów totalitarnych (przede wszystkim reżimu faszystowskiego), horror metafizyczny będący zapisem popadającego w obłęd bohatera, ekspresjonistyczna wizja (wzorowana na m.in. „Gabinecie doktora Caligari”) balansująca na granicy rzeczywistości i szaleństwa… Mimo że film opowiada o czasach nazizmu, dla czeskich widzów lat 60. (XX w.) był to również czytelny komentarz do współczesności – do opresji komunistycznej, do propagandy i do tego, jak system znieczula ludzi na zło. W tym sensie film wpisuje się w unikatowe zjawisko czeskiej Nowej Fali – buntownicze, demaskatorskie i artystycznie odważne.

Dzięki Czeskiemu Centrum oraz  Instytutowi Słowackiemu w Warszawie  obejrzeliśmy (21.5.) w Kinotece „Palacza zwłok”-eksperymentalne dzieło operatorsko – reżyserskie  z mistrzowskim popisem aktorskim (Vlasty Chramostovej jako matki, Rudolfa Hrušínskiego jako ojca, będącego zarazem dyrektorem nowoczesnego krematorium, Jerzego Menzla w roli przerażonego pracownika tegoż ponurego przybytku).

Film rozpoczyna się w ogrodzie zoologicznym, w którym spaceruje rodzina  Kopfringlów (rodzice z dwojgiem dorastających dzieci). Pomimo że jesteśmy w ogrodzie zoologicznym, rodzinę otacza absolutna cisza, uśpione ogromne cielska zwierząt i sterylne chodniki.  Operator Stanislav Milota używa tu ostrych kontrastów światła i cienia, zdeformowanej perspektywy, zbliżeń na twarz i nienaturalnych kątów kamery (tzw. rybie oko).  To właśnie mocne wejście kamery tworzy duszną atmosferę z obietnicą pt. „a będzie gorzej” i wbija fotel.

Postacie drugoplanowe, równie ważne, są  tu przerysowane, teatralne, wręcz karykaturalne i podkreślają groteskowy ton filmu, co jednak nie przynosi ulgi, raczej wzmaga niepokojące uczucie oglądania dadaistycznego panoptikum. Świat przedstawiony staje się coraz bardziej absurdalny, jakby wszyscy byli kukłami w mrocznym teatrze marionetek, z Kopfrkinglem jako samozwańczym reżyserem śmierci na czele (a przypomnijmy, że jest on dyrektorem krematorium).

Jeżeli mielibyśmy interpretować „Palacza zwłok” z perspektywy antropologicznej, a konkretnie antropologii ciała (cykl, w ramach którego obejrzeliśmy wybrane obrazy –„ciała płynne, nieuchwytne” Olgi Boznańskiej oraz „ciała traumatyczne” Andrzeja Wróblewskiego), to koniecznie musielibyśmy się przyjrzeć obsesji bohatera na punkcie czystości ciał ludzi żywych i martwych, a także „czystości” krwi – niczym niezmąconej i nieskalanej jakąś chorobą czy „obcymi elementami”. W tym celu zaniepokojony bohater regularnie poddaje się badaniom lekarskim (pobieraniu krwi). Między tzw. „czystością krwi” a czystością rasową, jak wiadomo, ścieżyna krótka, a sam bohater kończy swoją „uduchowioną” (również buddyjskim  kadzidełkiem) wędrówkę paranoidalnym wykładem (pseudo)filozoficznym  na tle „Piekła” oraz innych fragmentów malarstwa Hieronima Boscha i jego naśladowców.

Po seansie spróbowaliśmy zgłębić nieoczywistą symbolikę poszczególnych scen. Ewę i Elinę zaintrygowały sceny rodzinne – strategie przeżycia podejmowane przez matkę i córkę, a także symbolika pojawiających się postaci kobiecych  w roli „kobiet rozpustnych” czy „aniołów śmierci”. Michał zwrócił uwagę na rodzaj seksualności bohaterów i polecił książkę Dagmary Herzog „Polityzacja pożądania. Seksualność  w historii Niemiec XX wieku” (2005). Maciek próbował zaoferować nam radykalne taktyki radzenia sobie  z przejawami szowinizmu i ksenofobii, co jednak spotęgowało, przynajmniej mój, smutek.  Ostatecznie dyskusję zakończyliśmy pesymistyczną konkluzją, że faszyzm zazwyczaj rozpoczyna się „niewinnie” – od małej liczby wyznawców – na przykład sześciu procent…

Beata Kuboková wraz ze studentkami i studentami I i II stopnia

Polecajki:

W miesiącach letnich Czeskie Centrum oraz Instytut Słowacki wraz z Kinoteką przygotowali serię filmów czeskich i słowackich, reprezentujących czechosłowacką Nową Falę:

Słońce w sieci (25 czerwca)

Stokrotki (23 lipca)

Ptaszki, sieroty i głupcy  (20 sierpnia)

Gdy przychodzi kot (27 września)

Filmom  Stokrotki (reż. Věra Chytilová, 1966) oraz Gdy przychodzi kot (reż. Vojtěch Jasný, 1963) przyjrzała się w swoich pracach (licencjackiej i magisterskiej) studentka naszego Instytutu – pani Marta Sobieszczańska – obecnie studentka reżyserii na słynnej praskiej szkole filmowej – FAMU.


UWAGA dla wszystkich, którzy w obecnej chwili zastanawiają  się nad wyborem kierunku studiów, a są zainteresowani kulturą środkowoeuropejską, w tym kinematografią  poszczególnych krajów tego regionu.

Na naszym kierunku, wykładowcy, w ramach swoich zajęć, podejmują takie tematy jak: niezależne kino rosyjskie (np. filmy Andrieja Zwiagincewa), specyfika kina niemieckiego, czechosłowacka Nowa Fala, kinematografia ukraińska w czasach wojny, zjawisko antyrządowych happeningów i performansów w Białorusi  i in. W ramach samodzielnych poszukiwań studenci mogą również podjąć analizę i interpretację interesujących ich zjawisk audiowizualnych na poziomie studiów I stopnia (praca licencjacka), a także II stopnia (praca magisterska).

ZAPRASZAMY!